Odwzajemnił. - Nie masz pojęcia jak tęskniłem .. albo i wiesz – zaśmiał się. Spojrzałam na Niego – Mam rozumieć, że to oznacza .. - Tak .. chce być z Tobą .. tylko z Tobą byłam naprawdę szczęśliwa i wiem, że znowu będę. - Dopilnuję tego – patrzyliśmy sobie w oczy. Dotknął mojego policzka i przybliżył twarz do mojej. Pijany proboszcz parafii w podkoszalińskich Osiekach prowadził samochód. Wpadł do rowu. W listopadzie spowodował wypadek, w którym zginęli ministranci. Wczoraj usłyszał skandalicznego zdarzenia doszło w poniedziałek przed południem. I to niedaleko miejsca, gdzie w listopadzie minionego roku ten sam ksiądz spowodował na trasie Osieki - Kleszcze, zginęło dwóch ministrantów. O tym, co się wydarzyło tym razem w Osiekach, poinformowali nas Internauci. To dzięki świadkom - miejscowym mieszkańcom, udało się zatrzymać księdza, który wjechał swoją toyotą do rowu. Jeden z mężczyzn wezwał na miejsce policjantów z patrol dojechał, ksiądz zdołał wrócić na plebanię. Stamtąd został odwieziony do policyjnej izby zatrzymań, gdzie trzeźwiał do wczoraj. W organizmie proboszcz miał 1,5 promila alkoholu. Wczoraj duchowny usłyszał zarzut prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości. Z naszych informacji wynika, że ksiądz przyznał się do zadecydował o zastosowaniu poręczenia majątkowego w wysokości 5 tys. złotych, dozoru policyjnego i zatrzymaniu prawa jazdy (wcześniej, po tragicznym wypadku, księdzu nie zatrzymano prawa jazdy; był wówczas trzeźwy). Ponadto prokurator zdecydował o połączeniu obu spraw w jedno postępowanie. Sprawa wypadku nie została bowiem jeszcze zamknięta. Dodajmy, że w tym przypadku, jeszcze w grudniu, ksiądz usłyszał zarzut nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym i niedostosowania prędkości do warunków na drodze, przez co doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Za to grozi do 8 lat więzienia. Jeszcze wczoraj Edward Dajczak, biskup diecezji koszalińsko- kołobrzeskiej, w trybie natychmiastowym odwołał księdza z funkcji Jesteśmy wszyscy zmartwieni tym, co się stało - mówi ks. Wojciech Parfianowicz, rzecznik kurii biskupiej. - Z jednej strony czujemy miłosierdzie dla człowieka i zrobimy wszystko, by mu pomóc uporać się z problemem. Ale z drugiej strony jest zero tolerancji dla takich zachowań, zwłaszcza na stanowisku proboszcza - podkreśla. Co będzie dalej z księdzem, który wszedł w konflikt z prawem? Czy jest dla niego jeszcze miejsce wśród duchownych? - Na razie za wcześnie, by o tym mówić - odpowiada rzecznik kurii. I dodaje: - To był naprawdę świetny ksiądz i to sami ludzie z parafii w Osiekach chcieli, by po tym tragicznym wypadku do nich wrócił - we wsi i okolicy aż huczy. Padają mocne komentarze ze strony ludzi. Trudno znaleźć kogoś, kto by bronił księdza. - Oni powinni go stąd zabrać! - mówi pani Elżbieta, babcia jednego z ministrantów, którzy tragicznie zginęli w Tyle krzywdy wyrządził. Do dziś sobie popłakuję każdego dnia, bo brakuje mi mojego wnuczka. Przychodził do mnie codziennie... Ciężkie to wszystko... Co dziś myślę? Poczułam ulgę i pomyślałam, że pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy...Czytaj e-wydanie » Translations in context of "wszedł do policyjnego" in Polish-English from Reverso Context: Caleb wszedł do policyjnego centrum dowodzenia.

… czyli co było potem. Po czem? A po tem. (KLIKNIJ) Tytułem przypomnienia, wspomniane pytania trafiły do Ratusza – nie tylko w przenośni – 16 kwietnia 2014 r. Ponieważ jednak, tak długo wyczekiwana, odpowiedź nie nadchodziła, 10 czerwca 2014 r. do Ratusza – nie tylko w przenośni – skierowane zostało kolejne zapytania: Uprzejmie proszę o informację, kiedy Pan Prezydent odpowie na moje pismo ww. sprawie. Do pisma załączona została kopia pierwszej strony pisma z dnia 16 kwietnia 2014 r. Nie minęło nawet dni 11 (minęło 10), kiedy na to zapytanie otrzymałem odpowiedź. Odpowiedź wyrażającą żal, smutek i współczucie: A oto i zaginiony list z dnia 5 maja, dotyczący koncertu z 8 maja, który mogłem przeczytać już 20 czerwca! „Chapeau bas!” Sami widzicie! Czegoż to w tym liście nie było! Jednak – jakby na to nie patrzeć – odrobina nieudolnego „pijaru” nie była w stanie zamaskować tego, że nadal nieznanymi pozostawały odpowiedzi Pana Prezydenta, Krzysztofa Żuka. Że poruszono sprawę jednego li tylko koncertu. Że nie wspomniano o kolejnych imprezach majowych. Czerwcowych. Wrześniowych. I tych pozostałych, o których wiedza pozostaje w ukryciu. Et cetera, et cetera… Nie wspomnę przez litość, że nie jest to tekst udany od strony literackiej. I że gdyby Pan Prezydent poprosił mnie o napisanie to przecież… Bo przecież ja pisać potrafię! Więc napisałem i 12 sierpnia 2014 roku przekazałem osobiście Panu Prezydentowi NOWĄ, SKRÓCONĄ I UPROSZCZONĄ WERSJĘ PYTAŃ: Pan Krzysztof Żuk Prezydent Miasta Lublin Plac Łokietka 1 20-109 Lublin brak znaku pisma; odpowiedź na odpowiedź Pani Prezydent Katarzyny Mieczkowskiej-Czerniak z dnia r. otrzym. r. na pismo moje skierowane do Pana Prezydenta w dniu r.; dot.: koncertów zorganizowanych w dniach: 7 V, 20-25 V 2014 r., jak również kolejnych planowanych imprez, na terenie między ulicami Bernardyńską, Wesołą, Dolną Panny Marii i Rusałką Ponieważ pismo Pani Prezydent Katarzyny Mleczkowskiej-Czerniak z dnia 5 V 2014 r., nie zawierało odpowiedzi na skierowane do Pana Prezydenta pytania, zawarte w moim piśmie z dnia 13 IV 2014 r. (nie miało nawet charakteru polemicznego w odniesieniu do ww. pisma), zwracam się ponownie z uprzejmą prośbą o odpowiedź na następujące pytania: czy Urząd Miasta Lublina dysponuje stosownymi ekspertyzami dotyczącymi wpływu, jego skali bądź też braku wpływu na okoliczne budynki głośnych dźwięków wytwarzanych przez systemy nagłośnieniowe, występujących na ww. imprezach; czy Urząd Miasta Lublina dysponuje stosownymi ekspertyzami dotyczącymi wpływu, jego skali, bądź też braku wpływu na okoliczne budynki drgań wywoływanych przez systemy nagłośnieniowe występujących na ww. imprezach wykonawców, jak też ekspertyzami dotyczącymi wpływu wspomnianych drgań na grunt lessowy tutejszej okolicy; czy Urząd Miasta Lublina dysponuje stosownymi ekspertyzami dotyczącymi wpływu jw. lub też jego braku na znajdującą się w tutejszej okolicy substancję zabytkową? Czy Miejski Konserwator Zabytków w Lublinie lub Wojewódzki Konserwator Zabytków w Lublinie wydał opinię o braku wpływu organizowanych imprez na substancję zabytkową tej części Śródmieścia? A może wydał opinie o ich zbawiennym dla tej substancji działaniu? Czy w ogóle wydał jakąś opinię i czy jest możliwym zapoznanie się z nią; czy imprezy organizowane na ww. obszarze zostały zorganizowane w oparciu o prawomocną decyzję środowiskową; czy jest możliwe otrzymanie kopii ekspertyz związanych z wpływem na tutejszą okolicę dźwięków i drgań wytwarzanych przez organizowane w przestrzeni wykreowanej imprezy; dlaczego organizowane imprezy mogły nie być zgodne z europejskimi normami dotyczącymi poziomu hałasu w dużych miastach – dla terenów śródmiejskich miast powyżej 100 tys. mieszkańców ze zwartą zabudową i koncentracją obiektów administracyjnych, handlowych i usługowych (w dzień jest to 55 dB, w nocy 45 dB) – Dyrektywa 2002/49/WE w sprawie oceny i zarządzania hałasem w środowisku; czy Urząd Miasta Lublina, wydając decyzje o organizacji imprez masowych działa w oparciu o jakieś nowe przepisy, które znoszą pojęcie ciszy nocnej. Przypomnę tylko, że zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, uprzedzenie zainteresowanych o zamiarze nie przestrzegania ciszy nocnej, nie daje prawa do faktycznego jej nie przestrzegania! w jaki sposób Urząd Miasta Lublina zadbał o zapewnienie ciszy i spokoju ludziom umierającym w Hospicjum Dobrego Samarytanina przy ulicy Bernardyńskiej? Zabudowania hospicjum leżą w bezpośredniej bliskości miejsca, w którym organizowane są wspomniane imprezy; w jaki sposób Urząd Miasta Lublina naprawi szkody powstałe wskutek decyzji o organizacji wiosennych koncertów w tutejszej okolicy (szkody – patrz zał.); czy to prawda, że planowana jest modernizacja ulicy Wesołej, nie polegająca jedynie na stworzeniu trzeciego wejścia na obszar „przestrzeni wykreowanej”, a na budowie sprawnej i działającej kanalizacji na całej długości ulicy, wraz z podłączeniem do niej wszystkich nieruchomości, w tym miejskich, oraz utwardzonej nawierzchni w postaci prawidłowo wyprofilowanej jezdni i ogólnie dostępnych chodników? Na koniec przekazałem Panu Prezydentowi wyrazy szacunku. Wciąż nie wiem dlaczego… A już wkrótce, się pobawię o Wesołej tej dzierżawie, pisząc: co to z gminy winy popieprzyły się terminy. Opublikowano 2 września 2014 Zobacz wpisy

Jak będę wrzucał jakieś Futbolowe Ligi Śmiechu to od wczoraj dwa razy się Kiedy Twoja drużyna przegrywa 1-2 i możesz zostać bohaterem 浪 PS. Kiedy Twoja drużyna przegrywa 1-2 i możesz zostać bohaterem 😂🤪 PS. Scenariusz apelu został przygotowany dla uczniów klas I-III. Powstał z potrzeby przedstawienia twórczości Juliana Tuwima z okazji uroczystości poprzedzających nadanie szkole imienia tego poety. Akcja dzieje się na stacji kolejowej wśród ludzi oczekujących na pociąg. W scenariuszu mozna rozbudować końcową rolę Michałów i przenieść się z akcją do świata zwierząt. SCENARIUSZ PRZEDSTAWIENIA “PASAŻEROWIE Z LOKOMOTYWY” na podstawie wierszy Juliana Tuwima (Za kurtyną dzieci głośno skandują) BUCH! JAK GORĄCO! UCH! JAK GORĄCO! PUFF! JAK GORĄCO! (Na scenę wchodzi maszynista i gwiżdże.) MASZYNISTA: Uwaga! Uwaga! Pociąg “Fantazja” relacji Wierszykowo – Tuwimowo wjedzie na stację Szkoły Podstawowej nr 19. Podróżnych prosimy o zajmowanie miejsc i zamknięcie drzwi. (Maszynista gwiżdże i wychodzi za kurtynę.) (Ruch pasażerów - Dzieci biegają, chodzą w różne strony, spoglądają na zegarek, nerwowo oczekując na pociąg. Dźwięk nadjeżdżającego pociągu.) I Fragment wiersza “LOKOMOTYWA” (w wykonaniu dzieci schowanych za kurtyną) Stoi na stacji lokomotywa, Ciężka, ogromna i pot z niej spływa: Tłusta oliwa. Stoi i sapie, dyszy i dmucha, Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha: Buch – jak gorąco! Uch – jak gorąco! Puff – jak gorąco! Uff – jak gorąco! Już ledwo sapie, już ledwo zipie, A jeszcze palacz węgiel w nią sypie. (Na scenę wchodzi maszynista.) MASZYNISTA: Uwaga! Uwaga! Pociąg “Fantazja” relacji Wierszykowo – Tuwimowo wjechał na stację Szkoły Podstawowej nr 19. Podróżnych informujemy, że pociąg ze stacji Jastrzębie Zdrój odjedzie do Tuwimowa z 20 minutowym opóźnieniem. Bardzo przepraszamy za zaistniałe utrudnienia. (Maszynista gwiżdże i wychodzi za kurtynę.) (Na scenę wchodzą pasażerowie pociągu): Zosia- Samosia, Hilary, recytatorzy1-3. Hilary siada na ławce i czyta gazetę; Zosia- Samosia skacze na skakance, za nią recytatorzy 1-3 krzyczą: “ZOCHA- SAMOCHA”. Chwilę później wybiegają z głośnym śmiechem, za uciekającą Samosią, za kurtynę. Hilary ze zgorszeniem patrzy za wychodzącymi dziećmi (okulary wkłada do kieszeni); próbuje dalej czytać, ale nie widzi bez okularów. Wchodzi rodzina Tralalińskich, która siada na przeciwległej ławeczce. Następnie wchodzą ciocia, Grześ Kłamczuch, pani i siadają obok Hilarego. GRZEŚ: - Ciociu? Co to za ludzie? CIOCIA: - Gdzie Grzesiu? GRZEŚ: - O tam!.... Popatrz!.... CIOCIA: - Nie mam pojęcia. Przestań się wreszcie wiercić! Bądź grzeczny! PANI: - Jak to! Pani nie wie? To przecież Tralalińscy.(Patrzy ze zgorszeniem na ciocię.) CIOCIA: - Kto?... Pierwsze słyszę! II Wiersz “O PANU TRALALIŃSKIM” PANI: - W Śpiewowicach, pięknym mieście,Na ulicy WesolińskiejMieszka sobie słynny śpiewak,Pan Tralisław Tralaliński. (Przedstawia członków rodziny wskazując ich dłonią.)Jego żona – Tralalona,Jego córka – Tralalurka,Jego synek – Tralalinek,Jego piesek – a kotek? Jest i kotek,Kotek zwie się tego jest papużka,Bardzo śmieszna dzień rano po śniadaniuZbiera się to zacne grono,By powtórzyć na cześć mistrzaJego piosnkę podniesie pan TralisławSwą pałeczkę – tralaleczkę,Wszyscy milkną, a po chwiliŚpiewa cały chór piosneczkę: (Tralaliński dyryguje pałeczką, a rodzina śpiewa.)“Trala tralaTralalalaTralalala Trala trala!”Tak to pana TralisławaJego świetny chór tralalują,A sam mistrz batutę ująłI sam w śpiewie się rozpala: (Tralaliński sam zaczyna śpiewać.)“Trala trala tralalala!” PANI: - Taka zatem to rodzinka. (Tralaliński podnosi się z ławki.) Tralaliński: - Chodźmy do pociągu, bo może nam odjechać. Pośpieszmy się. (Rodzina Tralalińskich podnosi się z ławki i idzie za Tralalińskim w stronę pociągu.) GRZEŚ: - Ciociu! Mogę iść z nimi do pociągu? CIOCIA: - Nie - moje dziecko!Przepraszam pana, gdzie tu jest skrzynka pocztowa? Muszę wysłać list. HILARY: - Może przy głównym wejściu? Nie widzę, bo zgubiłem okulary. A może ktoś mije ukradł!! (szuka, wychodzi) GRZEŚ: - Ciociu, ciociu, ja poszukam skrzynki pocztowej. CIOCIA: - Idź Grzesiu i wrzuć list do niej. ZOSIA- SAMOSIA: (wbiega) - Ja wyniosę list, ja robię wszystko sama (przechwala się). GRZEŚ: - Ty Zośka już się tak nie chwal. Ja sobie też poradzę. Prawda ciociu? CIOCIA: - Ależ oczywiście Grzesiu. No idź już, tylko się nie spóźnij na pociąg. Pamiętaj, żeodjeżdża za 20 minut. GRZEŚ: - Dobrze Ciociu! Biegnę, biegnę. (Grześ wybiega za kurtynę.) III Wiersz “ZOSIA- SAMOSIA”( Bohaterka skacze na skakance, zza kurtyny wybiegają 3 koleżanki – recytatorki 1-3. Na ławce siedzi ciocia i robi na drutach szal dla Grzesia.) - Jest taka jedna ją Zosia- Samosia,Bo wszystko: ZOSIA: - “Sama! Sama! Sama!” - (do widowni) Ważna mi dama! - Wszystko sama lepiej wie, - Wszystko sama robić chcę, - Dla niej szkoła, książka, mama - Nic nie znaczą- ZOSIA: - Wszystko sama! - Zjadła wszystkie rozumy, - Więc co jej po rozumie? - Uczyć się nie chce- ZOSIA: - Bo po co ? - Gdy sama wszystko umie? - (ustawiają się dookoła bohaterki) A jak zapytać Zosi: - Ile jest dwa i dwa? ZOSIA: - Osiem! ( śmiech recytatorek po pomyłkach Zosi) - A kto był Kopernik? ZOSIA: - Król - A co nam daje Śląsk? ZOSIA: - Sól ! - A gdzie leży Kraków? ZOSIA: - Nad Wartą! - (groźnie): A uczyć się warto? (Zosia tupie nogą, wystraszone dziewczynki siadają na ławce, potrącając ciocię, która zgorszona wstaje i grozi im palcem) ZOSIA: - Nie warto! Bo ja sama wszystko wiemI śniadanie sama zjem,samochód sama zrobię,I z wszystkim poradzę sobie!Kto by się tam uczył, pytał,Dowiadywał się i czytał,Kto by sobie głowę łamał,Kiedy mogę sama, sama! - (nie dowierzając): Naprawdę sama? ZOSIA: - (tupie nogą, robi złą minę) S-a-m-a! Toś ty taka mądra dama? ZOSIA: - A, tak! A kto głupi jest? ZOSIA: - Ja! Sama! (Recytatorki wybuchają śmiechem, Zosia płacze, pokazując język schodzi ze sceny.) - No, dziewczyny, mamy ją z głowy, przybijcie “piątkę”! (wychodzą) IV Wiersz “O GRZESIU KŁAMCZUCHU I JEGO CIOCI” (Ciocia robi na drutach. Grześ wpada z piłką na scenę, Zabiera robótkę cioci, przymierza i rzuca na ziemię, dalej kopie piłkę.) CIOCIA: - Wrzuciłeś, Grzesiu, list do skrzynki, jak prosiłam? GRZEŚ: - List, proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła. CIOCIA: - Nie kłamiesz, Grzesiu? Lepiej przyznaj się, kochanie! GRZEŚ: - Jak ciocię kocham, proszę cioci, że nie kłamię! CIOCIA: - Oj, Grzesiu, kłamiesz! Lepiej powiedz po dobroci! GRZEŚ: - Ja miałbym kłamać? Niemożliwe, proszę cioci! CIOCIA: - Wuj Leon czeka na ten list, więc daj mi - No, słowo daję! I pamiętam szczegółowoList był do wuja skrzynka była czerwona,A koperta... no, taka...tego...Nic takiego nadzwyczajnego... (w trakcie recytacji Grześ pokazuje)A na kopercie – nazwiskoŁódź...i ta ulica z pamiętam wszystko:Że znaczek był z Belwederem,A jak wrzucałem list do skrzynki,To przechodził tatuś jeden oficer też wrzucał,Wysoki — wysoki, Taki wysoki, że jak wrzucał, to kucał,I jechała taksówka.. i powóz...( za kurtyną dzieci wydają właściwe odgłosy)I krowę prowadzili... i trąbił autobus,I szły jakieś trzy dziewczynki, jak wrzucałem ten list do skrzynki...(Dzieci głośno za kurtyną.)Ciocia głową pokiwała, Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia: CIOCIA: - Oj, Grzesiu, Grzesiu!Przecież ja ci wcale nie dałamżadnego listu do wrzucenia!...(Ciocia ściąga pasek i goni Grzesia Kłamczucha przez całą scenę.) (Na scenę wchodzi pan Hilary i potyka się o leżącego chłopca. W tym czasie na ławce siada Murzynek i dziewczynka.) CHŁOPIEC: - Proszę uważać. HILARY: - Przepraszam, ale nic nie widzę. Zgubiłem okulary... Co ty tu robisz moje dziecko? DYZIO (leżący chłopiec): - Leżę sobie. HILARY: - Leżysz! A jak się nazywasz? DYZIO: - Dyzio Marzyciel HILARY: - A o czym marzysz? V Wiersz “Dyzio Marzyciel” DYZIO: - “Jaka szkoda, że te obłoczki płynąceNie są z waniliowego kremu...A te różowe –Że to nie lody malinowe...A te złociste, pierzaste –Że to nie stosy ciastek...I szkoda, że całe nieboNie jest z tortu czekoladowego...Jaki piękny byłby wtedy świat!Leżałbym sobie, jak leżę,Na tej murawie świeżej,Wyciągnąłbym tylko rękęI jadł...i jadł...i jadł...” HILARY: - Wstawaj marzycielu, bo Ci pociąg odjedzie. Ruchy!... Ruchy!! (Dyzio wstaje i szybciutko ucieka za kurtynę) HILARY: - (powoli odwraca się do tyłu i nagle zaczyna krzyczeć)-O ludzie! Czy ja dobrze widzę? (W jego stronę idzie dziewczynka) DZIEWCZYNKA: - A o co chodzi panie Hilary? HILARY: - O!... Tam!... Kto to jest? Bo jakiś inny! Pociemniało mi w oczach, czy co? DZIEWCZYNKA: - To Murzynek Bambo panie Hilary! Niech pan już znajdzie te swoje okulary i wreszcie przejrzy na oczy! HILARY: - Dobrze, dobrze!... Murzynek Bambo powiadasz serdeńko! A gdzie on mieszka? VI Wiersz “BAMBO” DZIEWCZYNKA: Murzynek Bambo w Afryce mieszka, Czarną ma skórę ten nasz koleżka. Uczy się pilnie przez całe ranki Że swej murzyńskiej “Pierwszej czytanki” Szkoda, że Bambo czarny, wesoły Nie chodzi razem z nami do szkoły.......(Wiersz mozna przedstawić w całości). HILARY: Oj, chyba szkoda. Ale nie wiesz przypadkiem, gdzie są moje okulary? DZIEWCZYNKA: Nie mam pojęcia! HILARY: Nie do wiary! (Chłopiec, jako narrator, ukryty jest za kurtyną) CHŁOPIEC: Biega, krzyczy pan Hilary:HILARY: “Gdzie są moje okulary? ....“Skandal! – CHŁOPIEC: - krzyczy – HILARY: “Nie do wiary!”Ktoś mi ukradł okulary!” CHŁOPIEC: Nagle – zerknął do lusterka... Nie chce wierzyć...Znowu zerka. Znalazł! Są. Okazało się, Że je ma na własnym nosie......(Wiersz mozna takze przedstawić w całości). HILARY: Nareszcie widzę, gdzie stoi mój pociąg. Wsiadam już, bo się spóźnię. (Hilary idzie w stronę pociągu) (Na scenę wpadają dwa tańczące Michały) VIII Wiersz “DWA MICHAŁY” Tańcowały dwa Michały, Jeden duży, drugi mały. Jak ten duży zaczął krążyć, To ten mały nie mógł zdążyć. Jak ten mały nie mógł zdążyć, To ten duży przestał krążyć. A jak duży przestał krążyć, To ten mały mógł już zdążyć. A jak mały mógł już zdążyć, Duży znowu zaczął krążyć. A jak duży zaczął krążyć, Mały znowu nie mógł zdążyć. Mały Michał ledwo dychał, Duży Michał go popychał, Aż na ziemię popadały Tańcujące dwa Michały. (Machały przewracają się i zasypiają na scenie) (Na scenę wchodzi maszynista. Gwiżdże.) MASZYNISTA: Uwaga! Uwaga! Pociąg “Fantazja” relacji Wierszykowo – Tuwimowo odjeżdża ze stacji Szkoły Podstawowej nr 19 w Jastrzębiu Zdroju. Podróżnych prosimy o zajmowanie miejsc i zamknięcie drzwi. (Maszynista gwiżdże i wychodzi za kurtynę.) IX Fragment wiersza “LOKOMOTYWA” (w wykonaniu dzieci schowanych za kurtyną) Nagle – gwizd! Nagle – świst! Para – buch! Koła – w ruch! Najpierw - powoli – jak żółw – ociężale, Ruszyła – maszyna – po szynach – ospale, Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem, I kręci się, kręci się koło za kołem, I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej, I dudni, i stuka, łomoce i pędzi, A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost! Po torze, po torze, po torze, przez most, Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las, I spieszy się, spieszy się, by zdążyć na czas, Do taktu turkoce i puka, i stuka to: Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to, Gładko tak, lekko tak toczy się w dal, Jak gdyby to była piłeczka, nie stal, Nie ciężka maszyna, zziajana, zdyszana, Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana. A skądże to, jakże to, czemu tak gna? A co to to, co to to, kto to tak pcha, Że pędzi, że wali, że bucha, buch, buch? To para gorąca wprawiła to w ruch, To para co z kotła rurami do tłoków, A tłoki kołami ruszają z dwóch boków I gnają, i pchają, i pociąg się toczy, Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy I koła turkocą, i puka i stuka to: Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!... (Chłopcy budzą się i ze zdziwieniem rozglądają się wokół siebie) MICHAŁ I: - Michał! Michał! Wstawaj szybko! MICHAŁ II: - Co się stało? Co jest? MICHAŁ I: – Nie wiem!!... Ale mi się w głowie kręci. MICHAŁ II: - Mnie też. To chyba od tego tańcowania. Popatrz! Nie ma naszego pociągu. Jak teraz dojedziemy do naszego Tuwimowa? MICHAŁ I: - Nie martw się. Mam świetny pomysł! Przeczekamy w Jastrzębiu. Odjedziemy za rok następnym pociągiem. Tu też jest wesoło. MICHAŁ II: - Masz rację..... To bawmy się dalej. (Dzieci śpiewają piosenkę pt. ”Fantazja”) mgr Bożena Piechaczek – Kąkol nauczyciel nauczania zintegrowanego SP- 19 w Jastrzębiu ZdrojuUmieść poniższy link na swojej stronie aby wzmocnić promocję tej jednostki oraz jej pozycjonowanie w wyszukiwarkach internetowych: zmiany@ największy w Polsce katalog szkół- ponad 1 mln użytkowników miesięcznie Nauczycielu! Bezpłatne, interaktywne lekcje i testy oraz prezentacje w PowerPoint`cie --> (w zakładce "Nauka"). A jak wrzucałem list do skrzynki, To przechodził tatuś Halinki, I jeden oficer też wrzucał, Wysoki - wysoki, Taki wysoki, że jak wrzucał, to kucał, I jechała taksówka i trąbił autobus, I szły jakieś trzy dziewczynki, Jak wrzucałem ten list do skrzynki Ciocia głową pokiwała, Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia: - Oj Scenariusz- „Cała Polska czyta dzieciom” Piosenka- „Fantazja” Fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, żeby bawić się, żeby bawić się, żeby bawić się na całego. Ta książka wszystko potrafi, Na każde pytanie odpowie, Ta książka wszystko zrozumie, Zawsze jest w dobrym humorze. Wystarczy wziąć ją do ręki Ziarnko fantazji dosypać, I już za chwilę można Z Panem Kleksem w świat pomykać. Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego, żeby bawić się , żeby bawić się, żeby bawić się na Grzesiu kłamczuszku i jego cioci”(Dwoje uczniów)-Wrzuciłeś, Grzesiu, list do skrzynki, jak prosiłam?List proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła!Nie kłamiesz, Grzesiu? Lepiej przyznaj się kochanie!Jak ciocię kocham, proszę cioci, że nie kłamię!Oj, Grzesiu, kłamiesz! Lepiej powiedz po dobroci!Ja miałbym kłamać? Niemożliwe, proszę cioci!Wuj Leon czeka na ten list, więc daj mi słowo daję! I pamiętam szczegółowo;List był do wuja Leona,A skrzynka była czerwonaA koperta no, taka... tegoNic takiego nadzwyczajnego,A na kopercie- nazwiskoŁódź... i ta ulica z numerem,I pamiętam wszystko:Że znaczek był z Belwederem,A jak wrzucałem ten list do skrzynki,To przechodził tatuś jeden oficer też wrzucał,Wysoki- wysoki,Taki wysoki, że jak wrzucał, to jechała taksówka...i powóz...I krowę prowadzili... i trąbił autobus,I szły jakieś trzy dziewczynki,Jak wrzucałem ten list do skrzynki...Ciocia głową pokiwała,Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia:-Oj Grzesiu, Grzesiu!Przecież ja ci wcale nie dałam Żadnego listu do wrzucenia!...Grzesiu, proszę cię teraz- wrzuć list do skrzynki! To list do cioci Justynki!Grzesiu idzie i wrzuca do skrzynki list. Przychodzi listonosz i przynosi cioci Justynie list. Uczennica grająca ciocię Justynę bierze list do ręki, otwiera i śpiewa:Piszesz mi w liście, że kiedy padaKiedy nasturcje na deszczu moknąSiadasz przy stole, wyjmujesz farbyI kolorowe otwierasz i drzewa są takie szare, Barwę popiołu przybrały ciszy tak sennie szepcze zegarekO ciszy, co mi jej nie potrzeba. Więc chodź pomaluj mój światNa żółto i na niebiesko Niech na niebie stanie tęczaMalowana twoją kredkąZa siódmą górą rzeką, za siódmą rzekąSwoje sny zamieniam na się wlecze wyblakłe słońce,Oświetla ludzkie, wyblakłe Czy wiesz, co to jest, Garfield?Garfield- Ciasto w klatce dla ptaków. Czekasz, aż zacznie śpiewać? Jon- Teraz nie dostaniesz w łapy tego placka, który upiekłem na dzisiejsze przyjęcie u babci. Klatka jest zamknięta na kłódkę, a ja mam jedyny klucz. Jako dodatkowy środek ostrożności wyniosłem wszystkie krzesła do jadalni i zamknąłem drzwi. Więc nie masz żadnego sposobu, żeby dosięgnąć do (zwracając się do psa)- On mi nie ufa, Odi....Jon- Wychodzę Garfield!Garfield- Możesz sobie iść.(Po chwili wraca Jon)Jon0 Nie ma ciasta! Wiedziałem Garfield! Ale jak? To niemożliwe!Garfield- Nie wiem, o co chodzi, ale na pewno to wina Tak? Zaraz przeprowadzę dochodzenie. Ty masz pod pazurem niebieską nitkę a Odi mokre łapy i zimne łapy.... A na stole leży To po to, żebyś mógł przykręcić sobie mocniej obluzowane części mózgu .(Obydwoje z Odim tarzają się ze śmiechu )Jon- Ale jesteście dowcipni! Ale ja wiem, jak to zrobiłeś Garfield!Garfield- Tak? Zamieniam się w słuch...Jon- Kazałeś Odiemu ulepić wielką śniegową kulę i wtoczyć ją do kuchni. Dlatego ma zimne łapy. Potem Odi wlazł na śniegową kulę a ty na Odiego. Otworzyłeś klatkę śrubokrętem. Ciasto było gorące, więc ubrałeś rękawice kuchenne, a potem....(Dzwoni telefon)Jon- Halo! Babcia?Babcia- Przyszłam do ciebie, lecz cię nie zastałam. Odie drapał w drzwi, więc go wpuściłam. Zdziwiłam się, że ciasto jest w klatce, ale otworzyłam ją spinką do włosów. Aha, na stole zostawiłam śrubokręt, który od ciebie pożyczyłam. W kuchni położyłam ciasteczka. Smacznego!Jon- Garfield! Ojej! Nie ukradłeś ciasta! Ale.... gdzie są ciasteczka?(Garfirld z Odiem po cichu wymykają się za scenę)Piosenka- „Czarodziejski kapelusz” Czarodziejski ten kapelusz nosił magik na arenie, Żeby wszystkim smutnym ludziom nim zaczynać przedstawienie A wyciągał z kapelusza nie króliki i nie świnki Lecz książeczki najweselsze, kolorowe jak landrynki. Dwie zielone dla staruszki, która pogubiła dróżki, Złotą dla grubego chłopca, który dzisiaj dwójkę dostał Rudą książkę dla dziewczynki, co ma włosy jak sprężynki I dla pieska żółte trzy, bo go strasznie gryzą pchły!Uczeń- To, śmieszna kaczka, w dodatku dziwaczka A ja? Też nie odrobiłem lekcji.... Nie przeczytałem żadnej książeczki Dosyć już tego! Sięgnę po wiersze, Baśnie, legendy i coś tam jeszcze...... I Calineczkę i Kota w Butach... Wiem już! „Na wyspach Bergamutach”!Piosenka- „Na wyspach Bergamutach”Scenka„Mały Książę”Róża- Ach, dopiero się obudziłam..... Przepraszam bardzo.... Jestem jeszcze Jakaż pani piękna!Róża- Prawda? Urodziłam się równocześnie ze słońcem. Sądzę, że czas już na śniadanie. Czy byłby pan łaskaw pomyśleć o mnie?Książę- Och! Przepraszam! (Biegnie po konewkę)Róża- Wiesz, pewnego dnia mogą się tu zjawić tygrysy uzbrojone w pazury...Książę- Nie ma tygrysów na mojej planecie, a poza tym, tygrysy nie jedzą trawy...Róża- Nie jestem Proszę mi wybaczyć...Róża- Nie obawiam się tygrysów, natomiast czuję wstręt do przeciągów. Czy nie masz parawanu?Książę (do widzów )- Wstręt do przeciągów to nie jest dobre dla rośliny. Ten kwiat jest bardzo Wieczorem proszę mnie przykryć kloszem. Jest tu bardzo zimno. Złe tu są urządzenia. Tam, skąd przybyłam..... (kaszle, żeby ukryć zażenowanie) A ten parawan?Książę- Już bym przyniósł, ale pani mówiła.....Piosenka „ Mały książę”(Książę) Życie róży nie jest usłane różami(Róża) Mały książę patrz- marzną mi płatki Przed chłodem nie mogę bronić się kolcami(Książę) Życie z różą to same (razem): Gdzieś we wszechświecie, na małej planecie Zakwitł piękny kwiat. Z miękkimi płatkami, Z ostrymi kolcami. Przyniósł go kosmiczny wiatr.(Róża) Mój zapach i barwa to miłość do niego(Książę) Kwiaty muszą być tak podziwiane.(Róża) Odchodzisz?(Książę) Odchodzę.(Róża) Więc żegnaj kolego(Książę) Kwiaty są bardzo Gdzieś... itd.

Kiedy gówno zbiera się wyżej, niż można zaakceptować, trzeba zabrać głos. Zanim nadeszły, lata 1939-1945 dla niektórych były dystopijną przyszłością i

KŁAMSTWO I FAŁSZERSTWO WZOROWEGO KATOLIKA J. BIZONIA Kłamczuch - osoba, która świadomie podaje fałszywe informacje (kłamstwa). GRZESIU KŁAMCZUCH - Wrzuciłeś Grzesiu list do skrzynki, jak prosiłam? – List, proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła! – Nie kłamiesz, Grzesiu? Lepiej przyznaj się kochanie! – Jak ciocię kocham, proszę cioci, że nie kłamię! – Oj, Grzesiu kłamiesz! Lepiej powiedz po dobroci! – Ja miałbym kłamać? Niemożliwe, proszę cioci! – Wuj Leon czeka na ten list, więc daj mi słowo. – No, słowo daję! I pamiętam szczegółowo: List był do wuja Leona, A skrzynka była czerwona, A koperta...no, taka... tego... Nic takiego nadzwyczajnego, A na kopercie – nazwisko I Łódź... i ta ulica z numerem, I pamiętam wszystko: Że znaczek był z Belwederem, A jak wrzucałem list do skrzynki, To przechodził tatuś Halinki, I jeden oficer też wrzucał, Wysoki – wysoki, Taki wysoki, że jak wrzucał, to kucał, I jechała taksówka... i trąbił autobus, I szły jakieś trzy dziewczynki, Jak wrzucałem ten list do skrzynki... Ciocia głową pokiwała, Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia: – Oj, Grzesiu, Grzesiu! – Przecież ja ci wcale nie dałam – Żadnego listu do wrzucenia!... Julian Tuwim Dla kłamczucha i oszusta każda okazja jest dobra aby zademonstrować swoje prawdziwe oblicze. I jakże jest już źle z takim człowiekiem kiedy wypowiedzenie czegoś fałszywego przynosi mu tyle zaszczytu i dumy. Nie robi tego człowiek, który ma w sobie chociaż deko sumienia, deko szlachetnej cnoty, odrobinę człowieczeństwa i chociaż maleńki okruszek szacunku do Boga. Kim trzeba być, aby nawet na chwilę się nie zawahać w niszczeniu drugiego człowieka, w dodatku używając najwytworniejszej formy fałszu i wszystko po to aby innym zamydlić oczy w imię własnej egoistycznej sprawy, osobistych porachunków, podburzając tłum ludzi jakbym była wrogiem Narodu Polskiego czy jakiegokolwiek na świecie?! Bo Panu Bizoniowi podobno moja wiara nie pasuje! ... a tak naprawdę o co mu chodzi? Kim trzeba być aby kłamać w żywe oczy Bogu... i jest to ktoś, kto posługuje się na co dzień przydomkiem "idealny", kochający rodzinę, ludzi, Boga, Chrystusa, uważający się za najważniejszego w kraju patriotę. Panie Józefie Bizoń, kłamstwo i fałsz to nie moja religia, to nie moje wychowanie, za takie rzeczy w moim domu była porządna kara ... to nie moja szkoła,... nie wyrosłam na kłamczucha ani oszusta. Ale Józef B. widać czuje się w takim klimacie szczęśliwy. Widać, że kłamstwo, fałsz, zakłamanie dobrze wpływa na jego codzienny nastrój, a szczególnie kiedy przekręt się udaje. I nie zważa na to, że może zniszczyć człowieka... a po zniszczeniu człowieka "uczciwe" Bizonisko świętuje na jego zgliszczach... jeszcze pozostała mu ta Vismaya, ale ta się nie daje to trzeba ją załatwić sposobem jak to mówi "uczciwina" Jose ... "na żyda" ... sam "poczciwina" Josef mało może to podburza tłumy, liczy na samosąd ludzi, jak niegdyś faryzeusze uczynili to Jezusowi Chrystusowi... taki bogobojny ale do szpiku kości przesiąknięty demoniczną energią... robota w białych rękawiczkach. I nie na darmo mój dziadek Dąbrowski prawił: dziecko moje uważaj na takich, co to modlą się pod figurą bo mają potężnego diabła za skórą. Jestem czcicielką wolności, jestem tolerancyjna ... ale w tym przypadku czuję się głęboko zraniona i upokorzona atakiem takiego wyznawcy Chrystusa ... i myślę, zwykłemu łobuzowi bym odpuściła, ale nie takiemu wyznawcy Chrystusa... STOP KOŚCIÓŁKOWI OBŁUDNICY w niszczeniu innych ludzi!!! Toteż jeszcze raz oświadczam, że nie chcę mieć nic wspólnego z wyznawcami takiej religii, która wyprodukowała w swoich ogrodach takie owoce: kłamczuchów, oszczerców, fałszerzy i innych maści szkodników. Fałszerz, kłamczuch, oszczerca wykorzystuje poklask niewiedzy i zabobonu tłumu i buduje lochy dla ludzi niewinnych, pragnie ich wiecznego bólu ... i jak sam pięknie naucza innych pełen z siebie dumy, jak to trzeba czerpać nauki od Goebbelsa i Orwella ... "kłamstwo wypowiedziane 1000 razy staje się prawdą"... toteż do nudności powtarza w kółko swoje kłamstwa, gdzie tylko mu się nadarzy. Tutaj znajdziecie "zrzut ekranu" z jego twórczości ściągnięty z netu (LINK!), i proszę porównać przez stałych czytelników naszą stronę główną i sens moich słów na niej zawartych z fałszerstwem J. Bizonia. Jak pięknie porobił dopiski sugerując, że jesteśmy różokrzyżowcami i bogaci w różne filie w wielu dużych miastach w Polsce. Niestety Panie Bizoń, tą stronę "Rose of Sharon" od 8 lat prowadzą tylko 2 osoby i żadnych filii czy innych połączeń z nikim nie mamy, nie jesteśmy żadnymi różokrzyżowcami, czy zielonoświątkowcami, czy inną religią czy sektą, tylko wielką biblioteką wiedzy, dajemy ludziom wiedzę i mądrość na tematy mistyczne, o naturalnym leczeniu, o niebezpiecznych dla ludzi zagrożeniach i o wszelkich formach manipulacji jakie niesie ze sobą NWO, jednym słowem bronimy życia i te wszystkie informacje dawane są przez nas zupełnie za darmo ... czy pan w to wierzysz czy nie ... i NIESTETY, PANIE KŁAMCZUCHU, to co pan robi jest już ukartowanym oszustwem w celu zwiedzenia ludzi na własny użytek, w celu dokonania na mnie własnej egzekucji... i tu zachodzi jedno wielkie pytanie: dlaczego Józefowi Bizoniowi przeszkadzają informacje, które budzą Naród Polski i bronią go przed ludobójstwem? I zachodzi jeszcze jedno pytanie kim pan jesteś i grupa z którą pan współpracujesz atakując naszą stronę, skoro tacy ludzie, którzy pracują dla Narodu Polskiego tak panu przeszkadzają i pan ich niszczysz jak ostatnich szubrawców... za to że pokazujemy im drogę do zdrowia, do wolności, do lepszego życia? Naprawdę to niegodziwe, szczególnie dla tak zacnego wyznawcy Kościoła Katolickiego... i niestety, to dzięki takim jak pan, ludzie uciekają z niego. To głównie zasługa wyznawców kościoła rzymskokatolickiego... i jeszcze jedno wielkie pytanie dlaczego kościół katolicki nie ochrania nas przed tym ludobójstwem, przed szczepionkami, chemioterapią... przecież to już lekarze krzyczą, że dzieje się ludziom w tych aspektach krzywda... i chciałabym wiedzieć czemu kościół milczy? Czemu nie obchodzi ich los ludzi, którzy muszą przedwcześnie umierać? Josef Bizoń z Boguchwały jak widać kłamczuch i kanciarz z niego niemały ... i proszę się zapoznać jak wspaniale manipuluje "faktami" - jak to on nazywa swoje fałszerstwa i bezczelnie podsuwa ludziom jako prawdziwe ... każdy kto jest naszym czytelnikiem dobrze zna tą stronę i doskonale wie jak ona wygląda oryginalnie i wie kto ją prowadzi ... nigdy nie było na niej kontaktu z miastami, które JB tu sfałszował... oszuście, pamiętaj, Bóg nie jest głupcem nie nabierzesz Go na swoje manipulacje, tak ci zaplącze rączki, że sobie ich nie rozplączesz, bo się głupcze na swoją mądrość nabierzesz. To tylko wymysł chorej wyobraźni pana Josefa Bizonia z Boguchwały, tak, tak Bizoniu miły, ty nie Polak a nawet nie Żyd, ty wywodzisz się z plemienia żmijowego z herbu "krętacz". Zanim wyprodukował ten paszkwil roznosił po necie wieści, że jestem żydówką i też mnie próbował wynarodowić z polskich korzeni ... nie udało się, stworzył nowe dzieło ... nie wiem już które ...? I nie wiem ilu już ludzi, załatwił tak "na żyda" ... i tak na cacy i bez mydła ... Polak niszczy Polaka. I myślał sobie Józek, że natworzy bzdur kupę, które jego krzywoprzysięzcy zatwierdzą wspólnym chórem, opublikuje paszkwil na necie, klakierzy poklaskają i będzie już spokojnie czekał jak świat mnie rzuci na wieczne potępienie ... i myślał sobie Josek, że to fałszerstwo wyszło mu super... dołożył naklejkę na zderzak, wzniósł ręce do Boga, wezwał Archanioła Michała i błaga nieustannie aby mu pomogli zemścić się na Vismayi, bo ta ma w sobie diabła... więc chyżo pokrzykuje za nią - "precz do piekła szatanie" ... i myślał sobie Josef, że stanie się bohaterem roku a został tylko bohaterem pożałowania godnego komiksu ... ot, i taki wizerunek wystawia sobie polski wzorowy katolik ... a tak naprawdę chodziło Josefowi by uczynić czystkę etniczną z polonusami, i tymi co śmią wierzyć inaczej, i mieć czakry i Kundalini... a najlepiej to ich całkiem wynarodowić i na zawsze zapomnieć, że tacy kiedyś na tej ziemi żyli. Oj ludu mój ludu, z taką mądrością słabo cię widzę ... "Wszechświat i twoja głupota nie mają końca..." Vancouver 12 Jan. 2015 WIESŁAWA

Tłumaczenia w kontekście hasła "kann ein 20- Jähriger in einer warmen Sommernacht an" z niemieckiego na polski od Reverso Context: Wie kann ein 20- Jähriger in einer warmen Sommernacht an Unterkühlung sterben, Dr. Scully?

O Grzesiu kłamczuchu i jego cioci - Julian Tuwim- Wrzuciłeś Grzesiu list do skrzynki, jak prosiłam?- List, proszę cioci? List? Wrzuciłem, ciociu miła!- Nie kłamiesz, Grzesiu? Lepiej przyznaj się kochanie!- Jak ciocię kocham, proszę cioci, że nie kłamię!- Oj, Grzesiu kłamiesz! Lepiej powiedz po dobroci!- Ja miałbym kłamać? Niemożliwe, proszę cioci!- Wuj Leon czeka na ten list, więc daj mi No, słowo daję! I pamiętam szczegółowo:List był do wuja Leona,A skrzynka była czerwona,A koperta...no, taka... tego...Nic takiego nadzwyczajnego,A na kopercie - nazwiskoI Łódź... i ta ulica z pamiętam wszystko:Że znaczek był z Belwederem,A jak wrzucałem list do skrzynki,To przechodził tatuś Halinki,I jeden oficer też wrzucał,Wysoki - wysoki,Taki wysoki, że jak wrzucał, to kucał,I jechała taksówka... i trąbił autobus,I szły jakieś trzy dziewczynki,Jak wrzucałem ten list do skrzynki...Ciocia głową pokiwała,Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia:Oj, Grzesiu, Grzesiu!Przecież ja ci wcale nie dałamŻadnego listu do wrzucenia!...Autor: Julian Tuwim . 179 224 364 315 63 303 217 59

jak wrzucał to kucał